TAM - miłe okoliczności przyrody, bezwietrznie, oglądam po drodze ptaszki i kotki i myślę o sprawach przyjemnych. Z POWROTEM - dramatyczny wmordęwind, walczę ze sobą i stoję w miejscu. Jakbym wiedziała, że taki mnie powrót czeka, to pojechałabym krótki trening. Ale dałam radę - mimo lekkiej niedyspozycji dzisiaj i bolącego gardła.
Dzisiaj nawet przyjemnie. 16 stopni i niemęczące opory powietrza ;) I mam fajną kurteczkę. Z przodu windstoper, plecy oddychają na całej powierzchni. Gdybym jeszcze nie włożyła pod spód całej szafy, to byłoby całkiem OK ;) Trochę się przegrzałam.
Standardowa traska na Kwasy, Zasady, Łonie i Słasicie (czyli Prusy, Zawady, Pasikonie i Łazy ;) ze zjawiskową jesienią w tle. Miał ze mną jechać watson, ale zepsuł się wczoraj na imprezie. Przywiozłam zwłoki do domu, zrzuciłam w bezpieczne miejsce, a ponieważ dzisiaj zwłoki były nadal bez kontaktu, to ruszyłam samotnie. W sumie nawet miło się jeździ jak nikt nie siedzi na kole i nie trzeszczy do ucha ;)